ZANIM ZACZNIECIE ....

Czytajcie proszę wg kolejności postów, ponumerowałam je w "moich szufladkach" , po prawej stronie bloga.
Szufladka nr "2" jest jakby genezą wszystkiego, ale wyrwane z kontekstu traci sens. Potraktujcie tego bloga jak książkę, post jak każdą kolejną stronę, wtedy odczujecie dlaczego ,nawet lekarze mówią o cudzie Wojowniczki Marty.

niedziela, 13 marca 2011

16 luty 2009- powrót do Beaumont

Po naszym powrocie na oddział poznałyśmy nowego pacjenta- Kamila. Okazało się,że  mama i siostra Kamila mówią po polsku do siebie. Ciężko powiedzieć,że się ucieszyłam,bo przecież nie życzy się nikomu pobytu w szpitalu, ale od tej pory było mi jakoś raźniej od czasu do czasu móc porozmawiać w ojczystym języku. Siostra Kamila przychodziła również do Marty, to była miła odmiana widzieć Martę w tym miejscu-mówiącą po polsku, wymieniającą się piosenkami w telefonie i wszystkimi takimi szczegółami , które dotyczą nastolatków a nie tylko relacji Mama-córka....


Paulinka z Martą

Do szpitala wróciłam z książką "Antyrak", którą dostałam w prezencie od Kasi,. Czytałam ją z zapartym tchem. Wiele postanowień wypisywałam sobie w punktach, jeszcze więcej od razu próbowałam wnieść w życie. Jedno natomiast wiedziałam, a  książka mi tylko to potwierdziła.....CUKIER to biała śmierć!!!
Nie było sposobu w ograniczaniu Marcie jedzenia, bo wciąż sterydy pustoszyły jej ciało i "wołały" jeść. Postanowiłam jednak,że muszę zrobić wszystko,żeby nie łaknęła słodyczy. Węglowodany to nr.1  na liście, kiedy wciąż chce się jeść. Marta zjadała obfite posiłki a po nich zaraz wołała o słodycze....żeby chociaż kłóciła  się o to, to byłoby nam łatwiej wprowadzać zakazy, nakazy...ot byłaby typowa "wojna na argumenty" jak to zwykle bywa. Marta, jednak używała całkiem innej broni :))))prosiła o słodycze,robiąc przy tym takie miny ,że nie było sposobu jak jej odmawiać.
 Ta książka zmotywowała mnie mocno, tym bardziej , że Marty waga rosła i rosła z dnia na dzień coraz szybciej.



 P.S. Z "nk",podczas weekendu w domu wstawiłam zdjęcia i informacje na portal, i rozsypał się worek z wiadomościami , które uskrzydlały.......nie wiem dlaczego,ale świadomość,że ludzie modlą się i myślą o nas , naprawdę dodawała mi skrzydeł. Czasami zdarzały się wiadomości od klientów naszej Galerii, którzy widzieli nas raz lub kilka razy w życiu...naprawdę niesamowite,jaką moc ma ludzkie- DOBRE słowo. Wybrane....

"Agnieszko, z całego serduszka jestem z Wami, nawet nie umiem sobie wyobrazić co przezywacie i nie będę udawać, że jest inaczej. Mogę jedynie przypuszczać jak bardzo to trudne. Będę się modlić za Twoją śliczną i wesolutką córeczkę i za całą rodzinkę. Być może los przywiódł Was dlatego właśnie na wyspy - aby lepsi specjaliści mogli zająć się Martunią.
Uściskaj ją od nas.
Bądź dzielna - zresztą dzielniejszej od Ciebie nie znam więc to puste słowa:)
Trzymam kciuki i inne paluchy za Was wszystkich.
Odezwij się jak będzie po wszystkim.
Bóg z Wami.
Gosia."
(niesamowite, Gosia odwiedziła nas tylko raz z Rodzinką, z drugiego końca wyspy...wyczytała o Galerii w polskiej gazecie i po prostu przyjechali....dzisiaj są już w Polsce- bliźniaki rosną jak na drożdżach a oni założyli  sklepik o jakim marzyli tutaj.....oby im się w życiu szczęściło )

Witam Cię serdecznie!!!! Mam nadzieję że mnie pamiętasz, ja cały czas zastanawiam się czy coś mogłabym zrobić tu na miejscu dla Ciebie i dla twojej rodziny, bo wiem że jesteś tego warta i zawsze pomagałaś innym. Dlatego pomimo że już nie możemy się zobaczyć, bo ja wyjechałam do polski, to proszę jeśli mogłabym w czymś pomóc to jestem otwarta z całego serca. Pamiętaj o tym!!! Gorące pozdrowienia i uściski dla Ciebie i całej rodzinki przesyłam Wam,
Iwonka
( Iwonka, pracowała w fast foodzie a my  ze sklepu wpadaliśmy czasami na frytki. Super dziewczyna, miała swoje ambicje , wyjechała stąd spełniać marzenia....chyba jej się udało, dzisiaj w internecie obserwuje rozwój jej firmy odzieżowej w Polsce.....trzymam kciuki )



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz