ZANIM ZACZNIECIE ....

Czytajcie proszę wg kolejności postów, ponumerowałam je w "moich szufladkach" , po prawej stronie bloga.
Szufladka nr "2" jest jakby genezą wszystkiego, ale wyrwane z kontekstu traci sens. Potraktujcie tego bloga jak książkę, post jak każdą kolejną stronę, wtedy odczujecie dlaczego ,nawet lekarze mówią o cudzie Wojowniczki Marty.

środa, 2 lutego 2011

6 grudnia, Mikołajki

Za dwa dni następna operacja..... w powietrzu stres , nerwy i poirytowanie wszystkim dookoła ,zdaje sie unosić ,jak na jakiejś ciemnej chmurze. Nie uśmiecham sie do pielęgniarek, nie pije kawek  w pokoju nr 5, bo boje sie wybuchnąc na tych wszystkich dobrych ludzi, obarczonych przecież,tez swoimi problemami.....siedzę i rysujemy coś z Martą.......zapomniałam,że dzisiaj Mikołajki...... Za to szpital nie zapomniał. Przyszedł do Marty Mikołaj. Buźki nam się uśmiechnęły na taką niespodziankę, to nasze pierwsze zdjęcia zrobione w szpitalu. Robiłam je telefonem, więc troche jakośc kiepska, ale nawet mi przez myśl nie przeszło,żeby brać tutaj aparat......

Ha,Mikołaj z prawdziwym workiem prezentów... zapomniałam na chwilkę,że to szpital, Marta tez cieszyła się,że widzi namiastkę "realu".

Zadzwoniłam do Wojtka, on przeciez też jest dzieckiem, też czeka na Mikołaja......:((((( dorósł w ciągu tych kilku dni. Postanowiliśmy z Przemkiem ,że jedno z nas musi funkcjonować normalnie....być z Wojtkiem, robić zakupy, płacić rachunki i udawać,że zycie biegnie dalej....niezmiennie? ( zle słowo), normalnie?(beznadziejne słowo), podstawowym trybem ?(przyswajalne słowo). Ja zostałam tutaj, w szpitalu...Przemek był tam, po drugiej stronie mostu....jedno z nas musiało zachować równowagę..... dziękuję,że podołał. Grudniowe dni były dziwne, trzymałam się bez zbędnych ceregieli, ....wiem dzisiaj dlaczego.....sądziłam,że po operacjach większość kłopotów już za nami....o w jakim wielkim błedzie byłam.......ogromnym.
Mikołaj poszedł, emocje opadły, sterydy nakręcały Martę, już za chwilke następna operacja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz