ZANIM ZACZNIECIE ....

Czytajcie proszę wg kolejności postów, ponumerowałam je w "moich szufladkach" , po prawej stronie bloga.
Szufladka nr "2" jest jakby genezą wszystkiego, ale wyrwane z kontekstu traci sens. Potraktujcie tego bloga jak książkę, post jak każdą kolejną stronę, wtedy odczujecie dlaczego ,nawet lekarze mówią o cudzie Wojowniczki Marty.

poniedziałek, 21 lutego 2011

Hasło "Mandarynka"

   Nie tylko przeciwstawne wyrazy wyróżniały się w Marty zachowaniu.Z dnia na dzień zaczęła szwankować jej lewa ręka. Zawołała mnie i mówi,że "nie odepnie spodni....nie ma władzy w dłoni". Zaczęła ją przykurczać,przyciągając do siebie......znowu stała się apatyczna i na zwolnionych obrotach.
   To naprawdę nie do wiary, kiedy jednego dnia masz dziecko śmiejące się ze wszystkiego  a na drugi dzień zastanawia się nad każdym słowem. Do tego wszystkiego widzi wszystko w kształcie kółek, albo jakby na kartce papieru.
Opisywała to tak : " Mamo, jestem przed kartką w zeszycie.... kiedy zbliżam się do prawej strony to wiem,że będzie wesoły dzień...kiedy mi tak bliżej do lewej to już sama nie wiem...nawet właściwie wtedy nie pamiętam.... źle jest po tej lewej stronie". Wsłuchiwałam się w to co mówiła, próbowałam "ogarnąć " jej teraźniejszy świat, inny niż do tej pory, inny niż kiedykolwiek znałam.....na nic moje teorie wychowawcze, na nic próba pojmowania świata jak dotychczas, po prostu trzeba było wejść tam z nią....na te kartki......

   JEŚLI CHCESZ ZROZUMIEĆ SWOJE DZIECKO, STAŃ OBOK NIEGO, PATRZ Z TEJ SAMEJ PERSPEKTYWY, JEŚLI TRZEBA USIĄDŹ, JEŚLI TRZEBA ZACZNIJ DOSTRZEGAĆ "TE KÓLKA" :((((((((((
Widziałam te momenty kiedy zwalnia, oczy robiły się takie inne -  apatyczne, niemyślące, bez tej Marciowej iskierki....ja to naprawdę dostrzegałam....i to właśnie chciałam wykorzystać w pomocy dla niej. Wymyśliłam zabawę na zgadywanie stron kartki już od samego rana.Kiedy była "prawa" wszystko było ok, kiedy "lewa" trzeba było zmobilizować umysł Marty na ucieczkę ku "prawej".
Potrzebowałyśmy tylko hasła, które miało być magicznym słowem dla umysłu, jakby kopnięciem ( impulsem) do myślenia tylko i wyłącznie o stronie prawej. Myślałyśmy nad wyrazem pół dnia....najpierw obstawiałyśmy "DELFINA", bo Marta kocha nade wszystko te zwierzęta. Wszystkie kalendarze, plakaty, jej rysunki były "zdelfinione ", ale to za mało,żeby się móc utożsamić skoro nie obcuje z delfinami na co dzień. To musiało być coś co codziennie ją absorbowało...codziennie rzucało się w oczy......kolor pomarańczowy!!!MANDARYNKA......tak, na tym słowie utknęłyśmy z uśmiechami na twarzy. Marta codziennie mogłaby zjeść tonę mandarynek, wszędzie w domu aż oczy bolały od pomarańczowego koloru....tak z tym obcujemy tu wszyscy.
"Mandarynka" czasami działała, iskry w oczach Marty wciąż świeciły, czasami nawet żartowała jak dawniej...




.....ale kiedy ręka odmówiła jej całkowicie posłuszeństwa , znowu pojechaliśmy do szpitala.... jakoś ciężko było wytrzymać do tego wyznaczonego ,29 stycznia, niech coś już robią.....przecież było tak dobrze a dziecko mi spowalnia nooooooooo!!!!!
Tym razem w szpitalu było nam łatwiej wytrzymać w oczekiwaniu na lekarza, obejrzeliśmy film nastolatków "High School Musical" ( jeszcze wtedy byłam w stanie go obejrzeć, potem znałam już każdą sekwencję filmu łącznie z dialogami). Nagrałam Martę telefonem i jej "cover" :))))

 Znowu zwiększono sterydy, za kilka dni wracamy tu na umówione spotkanie , wtedy zadecydują o konkretach, na razie tyle musi nam wystarczyć. A kółka wciąż się kręcą, tym razem w drodze powrotnej do domu na suficie samochodu ......ech.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz